Back to Top Photobucket

wtorek, 10 stycznia 2017

Siema ludzie!

Jak ja mam pisać bloga jak nawet żadnego nie przeczytałem, nie śledzę, świat blogów mnie w żadnym stopniu nie interesuje, ani tak naprawdę nie do końca go rozumiem? Jak zacząć? Co napisać? Jak napisać, żeby było ciekawie? Nie mam pojęcia. Zacznę od przedstawienia się bo tak by wypadało. Nazywam się Krzysztof Borowik, Borowik jak grzyb.
Zwykle tak się przedstawiam pytany o nazwisko w urzędach, dzięki temu udaje mi się zazwyczaj wywołać chociaż delikatny uśmiech pani w okienku/za biurkiem. A od uśmiechu zawsze najlepiej zaczynać ;) Urodziłem się 1987 roku w Zamościu. Pisząc te słowa mam 29 i 11 miesięcy. Dokładnie za miesiąc 30 urodziny. Już mniej więcej od poprzednich urodzin wydaje mi się, że to już jest „wiek”. Ale taki wiek a nie wiek. Kiedy miałem te 18 lat to osoby trzydziestoletnie wydawały mi się takie dorosłe i dojrzałe. Że to już się zaczyna taka prawdziwa dorosłość, żeby nie powiedzieć starość. A teraz sam będę miał te 30 lat a w głowie niewiele więcej niż kiedy miałem 18. Oczywiście jestem bogatszy o masę doświadczeń, zdobytej wiedzy i jakieś tam mądrości życiowej ale nie do końca czuję ten „wiek”, nie czuję się aż tak dojrzały i dorosły jak kiedyś wydawali mi się trzydziestolatkowie. Czuje się dalej jak ten osiemnastolatek. Na szczęście wiem, że nie jestem odosobniony z takimi myślami, rozmawiając z moimi rówieśnikami i widząc ich zachowania stwierdzam, że chyba mało kto czuje ten „wiek” ;) Jak już pisałem urodziłem się w Zamościu i jest to moje ukochane miasto, do którego niestety niezbyt często już zaglądam. Zamość jest bardzo pięknym miastem i każdemu polecam je odwiedzić. Nie tylko Zamość ale całe Roztocze. Jeśli ten Blog nie zakończy się na pierwszym wpisie to w przyszłości na pewno zamieszczę jakiś wpis o Zamościu, bo od kogo najlepiej usłyszeć o jakimś mieście jak nie od jego mieszkańca. Ale to później, wróćmy do przedstawiania. Mimo, że Zamość jest miastem jak z bajki to ludzie nie koniecznie żyją tu jak w bajce. Są takie same problemy jak w wielu miastach w Polsce. Dołóżmy do tego że jest to ściana wschodnia, Polska B. Ludzie narzekają na brak pracy, pieniędzy, wszyscy młodzi wyjeżdżają do większych miast albo za granicę. No i w takim mieście się wychowywałem. Chodziłem do szkoły, na wagary, po szkole siedziałem z kumplami na ławkach nad rzeką Łabuńką. Trochę imprezowaliśmy, trochę chuliganiliśmy. Przydarzyło się wtedy bardzo wiele ciekawych historii, które opowiadane wywołują u słuchacza zdziwienie i niedowierzanie. No ale to nie miejsce, żeby je opisywać. Blog ma być o podróżach. Od najmłodszych lat zawsze ciągnęło mnie do podróżowania. Pamiętam jak będąc mały zawsze marzyłem, żeby pojechać za granicę, nie ważne gdzie, byle byłaby to „za granica”. Moi rodzice jednak podróżnikami za bardzo nie byli. Z resztą nie ma im się co dziwić bo z trójką małych dzieciaków wcale łatwo podróżować nie jest. Oczywiście trochę tam jeździliśmy ale nie były to dalekie wyjazdy, na pewno nie za granicę. Były to też inne czasy, wszędzie trzeba było mieć paszport, stać w kolejkach na granicy. Zawsze zazdrościłem bratu kiedy starzy opowiadali jak to pojechali z nim kiedy miał niespełna rok maluchem do Grecji. Nie był to wyjazd stricte turystyczny a raczej „w interesach”. W tamtych czasach jeździło się handlować czym się tylko dało: ciuchami, złotem, gumami do żucia, margaryną. Mój brat naturalnie nie mógł nic z tego wyjazdu pamiętać ale mimo to i tak zazdrościłem, że on był a ja nie. Tak więc mój pierwszy zagraniczny wyjazd odbyłem dużo później niż mój brat, miałem wtedy może 8 lat i była to Słowacja. Nie pamiętam dokładnie gdzie ale nie było to ważne, ważne, że była to „zagranica”. Ludzie mówili w innym języku, wszędzie obce napisy, inne jedzenie, inne rzeczy na sklepowych półkach. Byłem zachwycony. Potem już jakoś poleciało. Im byłem starszy tym częściej podróżowałem. Słowacja powtórzyła się jeszcze parę razy, była Anglia ze szkołą w 5 czy 6 klasie, zakupy na Ukrainie, gdzieś tam była potem Chorwacja z ciotką. Nie pamiętam już dokładnie wszystkich wyjazdów. Pamiętam natomiast dobrze wyjazd do Egiptu kiedy miałem 15 lat (pamiętam, że właśnie tam obchodziłem urodziny). To już była egzotyka, kompletnie inny świat. Potem kiedy miałem lat 18 pierwszy raz poleciałem do Stanów. W USA byłem do tej pory w 3 razy i spędziłem tam w sumie ponad rok. To też jest temat na osobny wpis, na który będę musiał na pewno poświecić wiele wieczorów aby wszystko opisać, bardzo wiele się tam wydarzyło. Dużo ciekawych przygód, najczęściej z wątkiem chasydzkich żydów :D Na pewno wspomnę o wielu opisując moją kolejną wizytę w Ameryce, być może jeszcze w tym roku. Po Ameryce zaliczyłem jeszcze dłuższe pobyty w Grecji gdzie byłem cały jeden sezon wakacyjny, rok w Norwegii no i teraz Niemcy, w których siedzę już od 3 lat. Właściwie nie Niemcy a Berlin, ale to też temat na kolejny wpis :) W międzyczasie odwiedziłem na krócej też inne kraje. Do tej pory uzbierało się ich już chyba grubo ponad 30. Ale to jest dopiero początek. Póki co opiszę wyjazdy które są dosyć świeże i te o których będę pisał w czasie rzeczywistym, na te starsze przyjdzie czas później. Koniec tego pierdolenia, zaczynamy Bloga :D

P.S.

Pragnę jeszcze nadmienić, że do założenia bloga namówiła mnie moja ukochana siostra Katarzynka :)

3 komentarze:

Janeczka pisze...

Brawo dla Bora (żeńskiego - Kaśki!) 3mam kciuki!

Anonimowy pisze...

Dziekuje bardzo za brawa:))

Unknown pisze...

Brawo Kasiu brawo. A teraz wracaj do kuchni ;) :D